Pomiędzy mieszkańcami wsi Chechło i Łany toczył się nieustanny spór o to, gdzie ma stanąć kościół. Żadna z wiosek nie chciała ustąpić, toteż w końcu uradzono, że kościół powstanie między wsiami. Zebrano materiały budowlane i postanowiono rozpocząć budowę, ale po przyjściu na miejsce okazało się, że wszystkie zgromadzone cegły, cement, wapno i kamienie zniknęły. Na placu przyszłej budowy pozostał tylko jeden wielki głaz. Wtem zgromadzeni ujrzeli małego raka, który wszedł pod kamień i zaczął go nieść w stronę Chechła. Zdziwieni mieszkańcy obu wiosek poszli za nim i zobaczyli, że rak przeniósł w ciągu jednej nocy cały zgromadzony przez nich materiał budowlany. Był to niechybnie znak, że to właśnie w Chechle powinni wybudować świątynię. Tak się też stało i do dziś w Chechle stoi przepiękny kościół pw. św. Walentego, patrona wszystkich zakochanych.
Rak (wersja w gwarze śląskiej)
Ludzie ze wsi Chechło i Łany sztyjc się szarpali. Łostuda bôła skuli tego kaj mo stanońć kościôł. Jedni i drudzy tak się sporkowali, że na kôniec uradzili, że zbudujôm go akuratnie pojśczotku miyndzy tymi wsiami. Skludzili cegłówki, cymynt, wapno, kamiynie i zaczli robić. Jak prziszli na miejsce – patrzôm, a wszystkie te klamoty się straciły. Na bauplacu łostoł się yno srogi kamiyń. Narozki patrzôm, a tu rak wloz pod kamiyń i zaczôn go smyczyć na strona Chechła. Jak za nim poszli – ujrzeli, że za jedna nocka raz przekludziył wszysko, co prziniyśli na budowa. Wtedy już isto miarkowali, że to Pônbôczek dowo im znak, iże kosciôł majom budować w Chechle. Do dziśiok stoi tam piykny kościôł Świyntego Walyntego – patrona łod tych, co się miłujôm…